lutkoweforum!!!!

ekipa lutekteam


#1 2013-05-12 17:27:28

 lutek

Administrator

Zarejestrowany: 2013-05-12
Posty: 8
Punktów :   

Bioshock Infinite-recenzja

Bioshock Infinite robi zresztą od początku wszystko, by ukryć swoją wyjątkowość. Bardzo świadomie nawiązuje do pierwszej części serii – jest latarnia na środku morza, są analogiczne do plazmidów supermoce, nazwane tu wigorami. Pierwsze spotkania z wrogami bliźniaczo przypominają strzelaniny w podwodnym mieście sprzed pięciu lat, gra spokojnie czeka z wprowadzaniem nowości. Nawet konstrukcja fabuły, lokacje, spotykane postacie i wrogowie wydają się podobne. Trudno uciec wrażeniu, że Hall of Heroes, muzeum, poświęcone powstaniu bokserów i masakrze nad Wounded Knee, to próba powtórzenia wychwalanego Fort Frolic. Szalony generał, z którym trzeba się tam zmierzyć, idealnie wpisuje się w kanon Bioshockowych przeciwników. Kiedy później zjeżdżamy do sekcji przemysłowej miasta, widząc przez okno czarnych niewolników, to myślimy sobie, że wiemy już dokładnie, co próbuje zrobić ta gra. A ona później wywraca wszystkie te oczekiwania do góry nogami i rozkręca jedną z najbardziej niesamowitych, zachwycających, angażujących i emocjonalnych opowieści, jakimi uraczyło nas to medium.

I teraz, w kilka dni po zobaczeniu napisów końcowych i paru kolejnych godzinach spędzonych przy drugim podejściu przekonuję się, że Bioshock Infinite to teraz moja ulubiona gra.

Elizabeth to moja ulubiona bohaterka.

Wszystko zmienia się wraz z jej wejściem na scenę. Po skończeniu gry aż trudno uwierzyć w to, że pierwsze dwie godziny spędziliśmy bez niej. Elizabeth jest w centrum historii i w centrum rozgrywki. Jej pomoc nieodzowna, jej obecność niezastąpiona. To niezwykłe, ale grze z perspektywy pierwszej osoby udało się sprawić, że świat poznajemy faktycznie oczami Elizabeth. Jej entuzjazm, gdy po raz pierwszy widzi świat poza swoim więzieniem, udziela się i nam, i nagle na nowo odkrywamy piękno Columbii. Strach przed Songbirdem, jej mechanicznym obrońcą i strażnikiem, przechodzi na nas i nawet nie musimy go widzieć, aby się bać.

zięki jej pomocy w końcu swojego charakteru nabierają też walki, jakie toczymy w Bioshocku Infinite. Chociaż początkowo ten dysonans między opowieścią a eliminowaniem hord przeciwników nieco daje się we znaki, to i w tym aspekcie gra w pierwszych paru godzinach znajduje swój rytm i ostatecznie ciężko jest jej mieć coś za złe. W najlepszych momentach skaczemy po zawieszonych w powietrzu torach, wymieniając z przeciwnikami serie z broni palnej, wykorzystując oferowaną przez Elizabeth umiejętność przyzywania pomocy z innych wymiarów, łącząc ze sobą dostępne nam moce i czujemy się panami sytuacji. W najgorszych powtarzamy parokrotnie tę samą frustrującą sekwencję i może nawet spytamy się w duchu, czemu właściwie ktoś wymyślił tę absurdalną walkę z bossem i później jeszcze postanowił powtórzyć ją w grze trzy razy, ale później okazuje się, że i to było ważne. I to wpisuje się jakoś w bogactwo wspomnień, wrażeń i emocji, które pozostawia po sobie Bioshock Infinite.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.weldenvarden.pun.pl www.ekstranaruto.pun.pl www.stk.pun.pl www.kravmaga.pun.pl www.pornstarsfamily.pun.pl